Ożywić Kościół śpiewem

Z Panem Henrykiem Zacharskim, organistą w kościele Podwyższenia Krzyża Świętego w Kielcach rozmawia Jolanta Gawda.

Od ilu lat pracuje Pan w naszym kościele?
To już 38 lat, czyli większa część mojego życia. Przez ten okres współpracowałem z siedmioma proboszczami przydzielonymi do tej parafii.

Czy po 38 latach intensywnej pracy ciągle wprowadza Pan nowe pieśni do repertuaru stałego?
Na prośbę ks. proboszcza ułożyłem melodię do hymnu jubileuszowego „Już cały wiek mija” z okazji stulecia parafii. Hymn przez kilka niedziel był powtarzany, w ten sposób wierni przyswoili tekst i melodię. Pieśń spodobała sie parafianom i bardzo chętnie włączali sie do śpiewu. Co jakiś czas włączam również wybraną pieśń z nowych wydawnictw, które pojawiają sie na rynku.


Jak oceniłby Pan śpiew naszych parafian, czy dobrze i chętnie śpiewają?
Zasadniczo śpiew parafian oceniłbym pozytywnie, choć z pewnością mógłby być lepszy. Poziom śpiewu zależy od liczby osób, od tego, jakie osoby uczestniczą we Mszy świętej, pogody, okresu liturgicznego i przede wszystkim zaangażowania.

Jak zachęciłby Pan ludzi do śpiewu? Co jest istotą śpiewu?
Jak wspomniałem wyżej, by śpiewać trzeba się zaangażować. Mówiąc potocznie, otworzyć usta i śpiewać. Gdyby 90% uczestniczących we Mszy świętej czy nabożeństwie śpiewało, to byłoby coś. A muszę podkreślić, że pieśni w ciągu roku są wielokrotnie powtarzane, do tego mamy teksty wyświetlane na cyfrowych ekranach. Gdy czasem nie chce nam się śpiewać, ważna jest słowna zachęta. Gdy ksiądz sprawujący Mszę świętą mówi „Pan z wami”, a wierni cicho odpowiadają, przy kolejnej zachęcie potrafią pięciokrotnie głośniej odpowiedzieć. To samo dotyczy śpiewu. Istotą śpiewu jest uwielbienie Boga, czyli modlitwa. Im bardziej angażujemy się w śpiew, tym doskonalej oddajemy cześć Bogu. Doskonale znane jest nam powiedzenie, "Kto śpiewa, ten dwa razy się modli". Modlitwy prywatne odmawiajmy poza Mszą świętą lub przed nabożeństwem. Na wspólnym śpiewie powinno zależeć nam wszystkim, ponieważ czynimy to dla większej chwały Bożej.

Czy zauważa Pan większe zaangażowanie parafian w śpiew w którymś z okresów w ciągu roku liturgicznego?
Z pewnością jest to okres Bożego Narodzenia, Wielkiego Postu, Wielkanocy, uroczystości parafialnych czy nabożeństw, w które są zaangażowane grupy parafialne.

W związku z tym, że okres kolędowy jeszcze trwa, czy mógłby Pan zdradzić, jaka jest pana ulubiona kolęda?
Lubię wiele kolęd, ale najbardziej przemawia do mnie „Bóg się rodzi” z XVIII w. z głębokim tekstem Franciszka Karpińskiego w rytmie poloneza. Warto nadmienić, że w swoim czasie powyższa kolęda brana była pod uwagę przy wyborze hymnu państwowego.

Rzadko zdarza się usłyszeć kolędę, którą z kolei ja bardzo lubię, mianowicie „Nie było miejsca dla Ciebie”. Pan śpiewa tę kolędę.
To jedna z nowszych kolęd, nie jest zamieszczona w wielu wydawnictwach. Przez swój przekaz i melodię jest chętnie śpiewana przez ludzi. Kilka razy w okresie Bożego Narodzenia staram się tę kolędę zaśpiewać, jej tekst również do mnie przemawia. „A dzisiaj czemu wśród ludzi tyle łez, jęków, katuszy? Bo nie ma miejsca dla Ciebie w niejednej człowieczej duszy”.

Czy w Pana domu podtrzymywana jest tradycja śpiewania kolęd w czasie świąt Bożego Narodzenia?
Po wieczerzy wigilijnej staramy się zaśpiewać kilka kolęd. Przez cały styczeń chętnie słuchamy kolęd, zwłaszcza w opracowaniu chóralnym. Bardzo lubię nagrania chóru Polskiego Radia z dyrygentem Jerzym Kołaczkowskim z towarzyszeniem organowym Feliksa Rączkowskiego. Nie wszystkie aranżacje współczesne mi nie odpowiadają, zwłaszcza solowe. Chcę nadmienić, że moja wnusia Hania po trzech miesiącach nauki gry na skrzypcach w szkole muzycznej potrafi wykonać kilka kolęd.

Dziękuję za rozmowę.