Kolęda czy koperta?
czyli kilka słów o moich doświadczeniach z wizyty duszpasterskiej...

Z wizytą duszpasterską mam styczność już trzeci rok, w tym drugi w tej parafii. Doświadczenie jest niewielkie, ale w moim odczuciu potrzebne, korzystne i ubogacające. Dla mnie jest to przede wszystkim czas modlitewnego i braterskiego spotkania się z osobami, do których posyła mnie Bóg. (zob. Łk 10, 1-12) Kapłan przychodzi do osób powierzonych jego pasterskiej pieczy w duchu wiary z Bożym błogosławieństwem, ale również by poznać ich sytuację duchową i materialną, pokrzepić dobrym słowem, wzmocnić w wierze i ewentualnie pomóc. Często po takich wizytach uruchamia się łańcuszek caritasowej pomocy. NIE jest właściwe kojarzenie tej wizyty z kopertą i debatą, ile do niej włożyć pieniędzy. Zazwyczaj przekazujemy księdzu kopertę przy wyjściu z naszego domu i takie również ona zajmuje miejsce w tej wizycie, czyli ostatnie. Sam wielokrotnie tej koperty nie wziąłem, kiedy usłyszałem, że małżonkowie nie mają pracy albo niezapłacone rachunki. Jeśli rodziny nie stać na taki datek, to przecież nie musi go składać, gdyż celem wizyty jest modlitwa i wspólna rozmowa. Każdy mądry duszpasterz zrozumie, iż zakup zimowych butów dla dziecka jest ważniejszy niż konieczność natychmiastowego remontu bocznego ołtarza. Warto jednak pamiętać, że ksiądz chodzący „po kolędzie” to nie wizytator czy celnik zbierający podatek, ale pasterz, który chce wiedzieć, jak się wiedzie jego parafianom, aby lepiej mógł im posługiwać.


Dla mnie również wizyta duszpasterska to niełatwy czas, któremu towarzyszy zmęczenie fizyczne i psychiczne. Rano idę na katechezę do szkoły, wracam, jem obiad, udaję się do Oratorium i ruszam na kolędę, którą kończę po całym dniu na nogach po godzinie 21. I tak 3-4 tygodnie, bez względu na mróz czy gołoledź, odwiedza się kilkadziesiąt rodzin.

Zauważyłem jednak, że kolęda jest problemowa dla wielu rodzin, bo ksiądz może zadać niezręczne pytanie. Wtedy często ucieka się z domu, a w tym czasie zatrwożona rodzina tłumaczy się pracą np. ojca, a ja go spotykam przed blokiem na spacerze z psem. Taka sytuacja ma miejsce, kiedy dotyka się stanu duszy człowieka. Później, już po wizycie duszpasterskiej, można dalej wieść spokojnie życie z daleka od Kościoła. Miło zaskoczyła mnie pewna rodzina, która czekając na moją wizytę, wypisała kilka pytań dotyczących wiary i Kościoła, tym samym prosząc mnie o odpowiedzi, podobnie jak i ta, która przeczytała ze mną fragment Pisma Świętego w ramach modlitwy. Kiedyś jeden z księży powiedział, że tam gdzie czytają prasę katolicką, kolęda wygląda całkowicie inaczej.

Wiodącym tematem rozmów ubiegłorocznej kolędy były oczywiście postawione ekrany akustyczne przed kościołem, natomiast w tym roku sporo pytań dotyczyło ogrodzenia naszego kościoła, które powstanie na wiosnę. Niewiele rodzin na moje pytanie dotyczące plusów i minusów naszej parafii i duszpasterstwa, odpowiedziało coś więcej niż tylko: „jest dobrze”. Zdarzyło się, że niezręczne milczenie przerywałem jakimś żartem lub zainteresowaniem rzeczą, która rzuciła mi się w oczy w mieszkaniu. Wszystkim rodzinom, które odwiedziłem, dziękuję za przyjęcie mnie i życzliwą rozmowę. Bóg zapłać za posprzątanie mieszkania, przygotowanie krzyża, świecy i wody święconej oraz wdziania świątecznego stroju.

Jak mawiają nasi dziadkowie: “Gość w dom, Bóg w dom”.

Ks. Łukasz Krysmalski sdb