„Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny”
(Łk 6,36)

Jednym z przymiotów Boga jest miłosierdzie. Słowo to kryje wielką tajemnicę miłości Stwórcy do człowieka i wszelkiego istnienia. Miłości nieskończonej, tak jak nieskończony jest sam Bóg.


O Miłosierdziu Bożym mówi się i pisze wiele. Poświęca mu się całe tomy książek, setki artykułów, a teolodzy wciąż próbują znaleźć wytłumaczenie tego fenomenu. Obserwując to, co dzieje się wokół nas, zaczynam się zastanawiać, czy nie działa tu pewna zasada przekory. Im bardziej próbujemy poznać Miłosierdzie Boże, tym mniej je rozumiemy. Bo żaden człowiek nie pojmie go do końca. Jedna z przyczyn to fakt, że ludzkie myślenie ma swoje granice. Jest zamknięte w pewnych „ramach”, których nie da się przeskoczyć. Głównie dlatego, że w trakcie ziemskiej wędrówki wszystko ma swój początek i kres. Mamy czas narodzin, nauki, pracy, zakładania rodziny. W końcu czas śmierci. Każda czynność życiowa zaczyna się i kończy. Podobnie jest z uczuciami. Są, zmieniają się, a czasem przemijają. Z Miłosierdziem Bożym jest inaczej. Było, jest i będzie. Zawsze nieograniczone i nieskończone.

Bóg ukazał swoje Miłosierdzie już w Starym Testamencie, gdy stworzył świat i człowieka. Jednak najpełniej objawił je w osobie Jezusa Chrystusa. To dzięki Jego ofierze na krzyżu, została pokonana śmierć, a człowiek zyskał dostęp do życia wiecznego. Na co dzień nikt się nad tym głębiej nie zastanawia. Jednak jak mocno trzeba kogoś kochać, żeby poświęcić dla niego życie jedynego Syna. Przeciętny człowiek często nie potrafi wstać z kanapy i przerwać oglądania ulubionego filmu, gdy np. mama prosi o pomoc przy obiedzie, a rodzeństwo potrzebuje wsparcia w odrabianiu lekcji. Co dopiero mówić o wyższym poświęceniu. Brakuje nam miłosierdzia. Jest go w nas mało. Nie chodzi o dokonywanie rzeczy wielkich, na miarę Jezusa, ale o zwykłe, codzienne ułatwianie i umilanie dni bliźnim, a także sobie. O ile przyjemniejsze byłoby wtedy życie. Przepełnione miłością. Bo przecież miłości nie można ograniczyć tylko do uczucia mąż-żona czy dziecko-rodzice. Powinno to być uczucie w relacjach człowiek-człowiek. Widzisz, że ktoś płacze, pociesz go. Ktoś zrobił ci przykrość, ale przeprasza, wybacz mu. Od lat masz złe kontakty z rodziną – napraw je. Jesteś bogaty – dbaj o siebie, ale niech pieniądze nie przesłonią ci potrzeb innych, bo dzięki nim możesz, np. pomóc komuś przygotować wyprawkę szkolną. W tym wszystkim tkwi cząstka Miłosierdzia Bożego. W postawie miłosierdzia pochylamy się nad bliźnim, tak jak Bóg pochyla się nad nami. To jest piękne móc wykorzystywać taki dar. Dla tych, do których nie przemawiają argumenty duchowe, są też te racjonalne, naukowe. Udowodniono, że postawa szeroko rozumianego miłosierdzia względem innych, np. przez pomaganie wpływa pozytywnie na organizm ludzki. Osoby dbające o innych i potrafiące przebaczać są zdrowsze od tych, które żyją wyłącznie dla siebie samych.

Do Miłosierdzia Bożego dostęp ma każdy człowiek. Może czerpać z niego siły w dowolnej chwili swojego życia. Nawet wtedy, gdy wydaje się, że jest już tak bardzo daleko od Boga, że z pewnością nie ma u Niego czego szukać. Otóż Bóg przyjmie zawsze. Zawsze wybaczy. W tym tkwi niepojęta tajemnica Jego Miłosierdzia względem ludzkości. Potrzeba jedynie szczerości i skruchy. Takiej prawdziwej. Z głębi serca. Gdy zrobimy coś źle przepraszamy bliskie nam osoby. One nam wybaczają, ponieważ nas kochają. Tak samo jest z Bogiem. On nie patrzy na to, ile razy przewiniliśmy, ale ile razy podjęliśmy próbę powrotu do Niego. Bóg wie, że codzienna egzystencja nie jest łatwa. Upadamy często. Jednak sens tkwi w tym, żeby się podnieść. Upadek nie jest czymś złym. Często pomaga znaleźć drogę do Ojca. Kto nie upadł, nie ma pojęcia jak smakuje powrót do Boga. A paradoksalnie dopiero wtedy docenia się, jak dobrze jest, gdy Bóg jest z nami. Nie można bać się powrotu do Boga – nawet z tzw. „bardzo dalekiej podróży”. Bóg cierpliwie czeka. Z potężną dawką swojego Miłosierdzia, którym obdarza nas każdego dnia. Nawet, gdy pozornie wydaje się, że o nas zapomniał i zapatrzył się w jakąś inną stronę.

Jeszcze jako nastolatka usłyszałam stwierdzenie, które utkwiło w mojej pamięci. Brzmiało tak: „Jeśli w życiu Bóg jest na swoim miejscu, to cała reszta też się układa”. Myślę, że to klucz do sukcesu duchowego, ale i życiowego. Bo ta prosta reguła jest w stanie uporządkować każdy obszar naszej egzystencji. Dodatkowo „okraszona” miłosierdziem – tym czysto ludzkim – względem innych ludzi może sprawić, że staniemy się lepszą wersją samych siebie. Miłosierdzie powinno wypływać z nas zawsze i wszędzie. To jest fundament bycia chrześcijaninem.

Zbliża się Wielkanoc. W Wielki Piątek kolejny raz będziemy świadkami nieskończoności Miłosierdzia. Jezus stanie się Barankiem i przeleje swoją Krew za grzechy całego świata. Po to, żeby każdy z nas mógł stanąć kiedyś przed obliczem Ojca w Niebie i wziąć udział w życiu wiecznym.

Justyna Kuśtowska