Ferie w Szczyrku

Ja mam narty, ty masz narty. Szurr, szurr ! drogą, szlak utarty. Lecz co taka jazda warta, gdy na nosie, nie na nartach?

Tak źle nie było… Kilka dni w miłym towarzystwie, pod okiem instruktora i przede wszystkim w pięknym krajobrazie wystarczyły, żeby zacząć jeździć na nartach i snowboardzie. W drugim tygodniu ferii pod wodzą księży: Łukasza i Krzysztofa gościliśmy w bajecznym Szczyrku. Celem wycieczki był przede wszystkim kompleks narciarski, gdzie mogliśmy bezpiecznie stawiać pierwsze kroki na nartach i snowboardzie. W pierwszym dniu jak w przedszkolu uczyliśmy się dopiero zapinać deski. Śmiechu było co nie miara. Nikt nie umiał sprostać zadaniu, co dopiero mówić o jakiejkolwiek jeździe. Upadek za upadkiem i tak pomału, pomału do pierwszych zjazdów. O wiele lepiej było kolejnego dnia. Narciarze prawie zjeżdżali, a snowboardziści pod okiem instruktora doszkalali swoje umiejętności. Sama nauka jazdy nie była tak trudna jak pokonanie wyciągu, a co dopiero zjazd niebieską trasą z najwyższego szczytu w Szczyrku – Skrzycznego. Jednak nasz wyjazd to nie tylko szusowanie na stoku. Podczas czterodniowego pobytu zobaczyliśmy między innymi skocznię narciarską „Wisła – Malinka”, która jest drugim pod względem wielkości obiektem tego typu w Polsce. Jeszcze większą atrakcją okazał się pobyt w Parku Wodnym „Tropikana” w Hotelu Gołębiewskim w Wiśle. Tu skorzystaliśmy z suchej sauny: eukaliptusowej, kosodrzewinowej i alpejskiej oraz z jacuzzi: morskiego ługowego i borowinowego. Uzupełnieniem udanego relaksu był pobyt w jaskini solnej i grocie śnieżnej. Podczas pobytu w Szczyrku połączyliśmy dobrą zabawę z modlitwą. Nie mogliśmy ominąć tak pięknych miejsc jak sanktuarium, które stanowi jedno z najważniejszych miejsc kultu religijnego w Szczyrku. To tu 25 lipca 1894 r. dwunastoletniej Juliannie Pezda objawiła się Najświętsza Maria. W miejscu objawienia w 1912 r. wybudowano sanktuarium. Obok niego znajduje się Grota Matki Boskiej ze źródełkiem, miejsce pełne ciszy i spokoju, gdzie można wypocząć i cieszyć się pięknem krajobrazu otaczających gór. Po odpoczynku i mszy świętej udaliśmy się w dalszą drogę. Naszym celem był Klimczok. Po trudach wspinaczki w ciężkich, zimowych warunkach, dostąpiliśmy zaszczytu zjazdu ze zdobytego szczytu na nowoczesnym sprzęcie – workach na śmieci. Cztery dni szybko minęły. Cali i zdrowi, z uśmiechami na twarzy i niezapomnianymi wrażeniami wróciliśmy do Kielc z nadzieją, że w przyszłym roku znów zagościmy w Beskidzie Śląskim.

Agata Wesołowska