A Teatr jest po co?

Z Magdą Jarek prowadzącą Teatr 1EDEN przy Oratorium Świętokrzyskim, rozmawia Jolanta Gawda.


Na początku może powiesz coś na temat swojego wykształcenia, gdyż nie wszyscy wiedzą, kim jest instruktor prowadzący Teatr 1EDEN.
Skończyłam Policealne Studio Aktorskie Lart w Krakowie oraz Akademię Teatralną w Warszawie, zatem z wykształcenia jestem instruktorem teatralnym, a z zawodu aktorem. Obie te funkcje można spokojnie połączyć w obrębie teatru. Oprócz tego, przy okazji pracy z młodzieżą, nauczyłam się takiego fachu, który w teatrze również istnieje, czyli reżyserii. Jak to wszystko wychodzi, to już pozostawiam ocenie widza.

Czym jest dla Ciebie praca w Teatrze 1eden?
Kiedy zaczynałam pracę w Oratorium (w listopadzie 2008 roku) to się bałam, bo ks. Tomkowi Kijowskiemu, ówczesnemu dyrektorowi, polecił mnie Marek Tercz. A ja ma taką przypadłość, że jak ktoś mnie poleca, to mam poczucie, że muszę sprostać oczekiwaniom danej osoby. Ta praca to pedagogika teatralna, która troszeczkę różni się od każdej innej pedagogiki, bo my pracujemy na tekście i przede wszystkim na emocjach. Czyli ten kontakt, ogromna zażyłość, kiedy się poznajemy, jest trudna do stworzenia w jakiejkolwiek innej formie pedagogicznej. Takie porozumienie między pedagogiem i podopiecznym znaleźć można właśnie w dziedzinach artystycznych. Robiąc kolejne sztuki z młodzieżą, nagle sobie uświadomiłam, że to nie jest do końca tak, że tylko ja im coś daję, ale że także oni dają mi bardzo wiele. Mało tego, to jest taka praca, że nie można przyjść nieprzygotowanym. Tu każdy jest inny i, jak się stworzy pewną grupę, to człowiek już wie, jakie w stosunku do danej osoby należy mieć oczekiwania. Jednoznacznie nie umiem odpowiedzieć na pytanie, czym jest dla mnie praca w Oratorium. Kiedy mamy premierę i dzieci stoją na scenie, czasami się na nich denerwuję, wkurzam, ale też jestem dumna, kiedy widzę efekty mojej pracy, to ile przeszliśmy. Teraz już wiem na pewno, że to jest praca dla mnie, bo uważam, że umiem się dogadać z młodzieżą.

Jaka jest Twoja koncepcja teatru? Szokować, wzruszać...?
Według mnie teatr ma wzruszać, zmuszać do myślenia, ewentualnie bawić. Trochę zniechęciłam się do współczesnego teatru, bo gdy idę na sztukę, to jej nie rozumiem. One są naszpikowane elementami szokującymi, a znika to, co jest istotą teatru, czyli kontakt żywego człowieka - aktora, z żywym człowiekiem - widzem. Oglądałam taki program z Piotrem Fronczewskim, który powiedział, że do teatru nie chodzi, bo jest za mało wykształcony, żeby zrozumieć dzisiejszy teatr. Całkowicie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Jeżeli opowiadam jakąś historię, to przy użyciu najprostszych środków: światła, tekstu, muzyki i gry aktora, chcę spowodować w widzu chociażby na moment refleksję. Wydaje mi się, że teatr ma wzruszać, bawić i nawet chyba niekoniecznie uczyć. Ma być miejscem, gdzie dotykamy czegoś, co jest duchowe, na pewno nie chodzi tylko o szokowanie.

Jakie jest Twoje marzenie odnośnie teatru 1EDEN?
Mam ogromne szczęście, bo trafiają mi się bardzo zdolne dzieci. Udaje mi się do nich dotrzeć, zarówno w grupie dziecięcej, jak i młodzieżowej. Najgorszą rzeczą byłoby dla mnie, gdyby z powodu braku uczestników teatr przestał działać. Określonych marzeń nie mam. Chciałabym, żebyśmy się rozwijali i dorastali na tych zajęciach. Przez 6 lat przeszliśmy bardzo długą drogę. Powoli zaczynamy stawiać pierwsze świadome, dorosłe kroki w naszym teatrze.

Od niedawna funkcjonuje w Oratorium Teatr 1EDYNECZKI. Czy jesteś zadowolona z efektów pracy teatru dziecięcego?
Tak, bardzo. Dziś sobie uświadomiłam, że dziewczynki na pierwsze zajęcia przyszły 22 lutego, a po trzech miesiącach pracy wystawiłyśmy spektakl. Wydaje mi się, że jak na grupę wiekową 7-13 lat, sztuka z całkowitą teatralizacją (bo były reflektory, muzyka, cała opowieść) wyszła nieźle. Uważam, to za ogromny sukces, głównie dzieci, ponieważ one są na tyle chętne, na tyle zmobilizowane, że potrafiły siedzieć na próbie trzy godziny, a kiedy mówiłam koniec, to były rozczarowane, że tak szybko. Wydaje mi się, że one nie czują skrępowania wobec mnie, co powoduje, że praca idzie nam bardzo fajnie. Od osób, które były na spektaklu, usłyszałyśmy same miłe i dobre rzeczy, sądzę zatem, że spektakl się publiczności podobał.

Jaki kierunek planujesz obrać w pracy z dziećmi? Pozostawiasz im wolną rękę w tworzeniu spektakli, czy będziesz próbowała angażować je we własne pomysły?
Na pierwszych zajęciach powiedziałam, że najważniejszą rzeczą ma być dobra zabawa, mamy się dobrze bawić. Poprzez tę zabawę uczę ich jak współgrać z muzyką, ze światłem, że np. nie można zacząć mówić tekstu, kiedy ktoś nie jest wyciągnięty światłem. W małej grupie teatralnej chciałbym przede wszystkim postawić na rozwój poprzez zabawę. Rzeczą bardzo pozytywną jest to, że dziewczynki piszą scenariusze. Muszą je też zmieniać, bo to oczywiście nie wygląda tak, że one przynoszą coś gotowego, a ja od razu jestem zachwycona. Próbuję je ukierunkować i wiem, że one się w ten sposób uczą języka teatralnego.

Jak zachęciłabyś młodzież i dzieci do spróbowania swoich sił w teatrze?
Teatr jest, być może, jednym z niewielu ostatnich bastionów, które pozwalają na kontakt i relację z człowiekiem. Może przez to, że wychodząc na scenę, tak naprawdę obnażamy się ze swoich emocji, uczymy się akceptowania siebie. Teatr stwarza nam takie możliwości, że możemy stać się kimś innym, nagle z nieśmiałej dziewczynki czy chłopca robimy się przywódcą grupy. Zawsze uważałam, że najważniejszą rzeczą w życiu jest czerpać radość z przebywania z innymi ludźmi, możliwość rozwijania się poprzez kontakt z nimi. Dogłębnie wierzę, że teatr jest takim miejscem, gdzie można nauczyć się poprawnego mówienia, bo są zajęcia warsztatowe. Można też wrzucić w siebie trochę inny świat, taki niedzisiejszy, można zmierzyć się ze sobą, spróbować własnych sił w przełamywaniu bariery lęku, wstydu, bo te uczucia, bez względu na wiek, towarzyszą nam przez całe życie i czasem skutecznie i niepotrzebnie nas hamują.

Dziękuję za rozmowę.