Apetyt na czereśnie

Dnia 26 października o godz. 18 w sali teatralnej przy Oratorium Świętokrzyskim mogliśmy (po raz ostatni na tej dużej scenie) zobaczyć premierę spektaklu pt. „Apetyt na czereśnie” opartego na tekście wspaniałej polskiej poetki, autorki wielu tekstów piosenek, Agnieszki Osieckiej. W przedstawieniu, wyreżyserowanym przez Magdalenę Jarek, brały udział dwie osoby: Zosia, którą zagrała Dagmara Bujak oraz Marek, w którego rolę wcielił się Bartłomiej Ludwinek. Muzyką zajęła się Dominika Brenzel.

Scenografia była skromna - najpierw po prawej stronie sceny stała ławeczka symbolizująca przedział w pociągu, a po lewej stronie - stara drewniana szafa, która miała sugerować, że akcja dzieje się w domu . Rekwizytów było także mało, jednak w pełni oddały to, co twórcy widowiska chcieli przekazać. Stanowiły je: torba z niebieską poduszką w kształcie serca, gazeta, stary, długi płaszcz .

W „Apetycie na czereśnie” widzowie spotykają bohaterów, gdy ci są już po rozwodzie i „odkrywają się na nowo”. Akcja rozpoczyna się w pociągu, gdzie Marek i Zosia sprawiają wrażenie obcych dla siebie i skrajnie różniących się ludzi. Opowiadają historię swojego nieudanego małżeństwa. Oboje opisują te same sytuacje widziane w innym świetle. Jest to również pewnego rodzaju opowieść o skomplikowanej naturze kobiety (której czasem nikt nie rozumie, nawet ona sama) jak i mężczyzny. Bohaterowie przedstawiali codzienne sytuacje, w których zabrakło zrozumienia, zaufania i wierności oraz płytkie kłótnie, które doprowadziły do rozwodu.

Młoda i jakże utalentowana artystka pozwoliła nam na osobiste wcielenie się w postać bohaterki i wewnętrzne przeżycie, analizowanie emocji, jakie czuje kobieta w stosunku do mężczyzny, który jest jej zrazem bliski i daleki. Jej gra była przekonująca, poruszająca i trafiająca do serc widzów. Aktor zaś świetnie wcielił się w rolę młodego chłopaka, jak i męża Zosi.

W spektaklu akcja toczy się jak we śnie. Dialogi są pełne niedomówień. Mamy do czynienia z podwojeniem postaci (dwa oblicza Marka i Zosi) i z historiami, które nie dążą do całkowitego rozwiązania. Bardzo podobało mi sie także opracowanie muzyczne , który wprowadziło do sztuki odpowiedni nastrój . Niemałą rolę odgrywało również światło. W czasie gdy bohaterowie opowiadali swoje historie, światło ciemniało i przenosiło widzów w przeszłość Marka bądź Zosi .

Ten spektakl teatralny nie należy do najłatwiejszych w odbiorze, ale sposób, w jaki został przekazany, zachowanie, gesty bohaterów, przykuwają uwagę publiczności i na pewno prowadzą do indywidualnego odbioru oraz wzbudzają wiele emocji. O pozytywnym odbiorze spektaklu świadczył aplauz publiczności w końcowej jego części. Uważam że, młodzi aktorzy stanęli na wysokości zadania i zagrali swe role tak, jak powinny być odegrane. Sztuka naprawdę mi się podobała i polecam ją wszystkim, którzy lubią poważne przedstawienia skłaniające do refleksji.

Małgorzata Synowiec