Churching po kielecku

Za chwilę będziemy obchodzić jubileusz stulecia naszej parafii pod wezwaniem św. Krzyża. Co to dziś znaczy być parafianinem? Czym parafia dla nas jest? Ostatnie liczenie wiernych w naszym kościele pokazało znów spadek liczby uczestników nabożeństw. Ów spadek spowodowany jest zapewne w głównej mierze budową obwodnicy wokół kościoła i trudnościami z dojazdem na mszę. Zaczęłam się jednak zastanawiać, czy ma on także coś wspólnego ze zjawiskiem „churchingu” (ang. church - kościół) coraz bardziej popularnym w naszym kraju.

Młodzi ludzie często praktykują clubbing, czyli wieczorne chodzenie po klubach. Katolicy w Polsce podłapali pomysł, z tym, że szukają najlepszego miejsca na celebrowanie mszy świętej. Dzieje się tak przede wszystkim w dużych miastach. Zawsze ludzie w miastach, gdzie jest wiele kościołów, wybierali te świątynie, gdzie jest staranniejsza liturgia, gdzie są msze dla dzieci, młodzieży albo dlatego, że kościół zakonny mieli bliżej – mówi socjolog prof. Krzysztof Koseła, w artykule „Wierni szukają najlepszego kościoła”, autorstwa Ewy K. Czaczkowskiej. Zdaje się, że w Kielcach również zjawisko to zaczyna się nasilać. Różne są tego przyczyny, bo różne są potrzeby. Z reguły przeważają po prostu kwestie czysto praktyczne, czyli odległość kościoła od miejsca pracy czy też odpowiadająca akurat godzina mszy świętej albo (tak jak w naszym wypadku) ewentualne problemy z dojazdem. Czasem może rzeczywiście chodzić o specjalizację mszy - wiekową (specjalnie przygotowywane i animowane msze dla dzieci, młodzieży, ludzi starszych) czy zawodową. Ale zdarza się i tak, że szukamy rzeczywiście jakiegoś głębszego przeżycia, mądrzejszego kazania, a może też małej wspólnoty, która pozwoli nam rozwinąć się duchowo.

Jak oceniać to zjawisko? Z jednej strony wydaje się niezwykle pozytywne. Świadczy o poważnym traktowaniu religijnych potrzeb, świadomym wybieraniu miejsca, czasu, duchowości, w której dobrze jest nam się modlić. Być może ta swego rodzaju konkurencja rynkowa wpłynie również na mobilizację tych parafii, które odnotowują odpływ wiernych. Zjawisko to uważam za pozytywne - sądzę, że odpływ parafian potrafią dostrzec kapłani i coś z tym zrobić – pisze Psikus na forum dyskusyjnym wspólnoty modlitewnej w Obornikach Śląskich.

Z drugiej strony pojawia się refleksja, co w tej sytuacji z parafialną wspólnotą. Negatywne zdanie na temat churchingu ma ksiądz Mirosław Drzewiecki, który na swoim blogu mdrzewiecki.wroclaw.pl określa wędrowanie po kościołach jako wielką przegraną idei soborowej o integracyjnej roli parafii w życiu Kościoła.

Kanon 515 kodeksu prawa kanonicznego stanowi, że parafia jest określoną wspólnotą wiernych, utworzoną na sposób stały w Kościele partykularnym, nad którą pieczę, pod władzą biskupa diecezjalnego, powierza się proboszczowi jako jej własnemu pasterzowi. Parafia pełni ciągle taką funkcję w małych miasteczkach czy wsiach. Być może w dużych miastach coraz większą popularność w odróżnieniu od parafii terytorialnej zdobywać będzie parafia personalna. Kanon 518 wyjaśnia pojęcie parafii personalnej: Z zasady ogólnej parafia powinna być terytorialna, a więc obejmująca wszystkich wiernych określonego terytorium. Gdzie jednak jest to wskazane, należy tworzyć parafie personalne, określone z racji obrządku, języka, narodowości wiernych jakiegoś terytorium, albo z innego jeszcze powodu.

I jeszcze czas na refleksję osobistą. Kwestia przynależności parafialnej stała się dla mnie niezwykle ważna w ostatnim czasie. Z racji przeprowadzki po trzydziestu latach przestałam być parafianką parafii św. Krzyża. Czyli albo moja dotychczasowa parafia terytorialna stanie się dla mnie personalną (i będę się mieścić w kategorii już nie parafian, ale „tych, którzy uczęszczają do naszego kościoła”) albo będę przynależeć do nowej parafii terytorialnej. Na razie czuję się trochę zawieszona pomiędzy parafiami.

Z przynależnością do parafii wiążą się zarówno prawa, jak i pewne zobowiązania, nie tylko finansowe. Wspólnotę parafialną trzeba budować. Sami księża tego nie zrobią. Wydaje się, że w dzisiejszym Kościele, który przestaje powoli być Kościołem masowym, rola parafii będzie rosła. Wspólnota modlitwy, wsparcia, stwarzająca możliwość skorzystania z konkretnej pomocy w życiowych trudnościach, tym wszystkim parafia powinna być. To dzięki parafialnej wspólnocie we własnym Kościele (i kościele) nie powinniśmy czuć się anonimowo.

(Odwoływałam się to tekstu: Żanety Gotowalskiej, „Churching”, czyli wędrówki wiernych, http://religia.onet.pl/publicystyka,6/churching-czyli-wedrowki-wiernych,474.html)

Monika Bator