Niezapomniane lato w Gdyni

„Stoi na stacji lokomotywa. Ciężka, ogromna i pot z niej spływa - tłusta oliwa […] Wagony do niej podoczepiali, wielkie i ciężkie, z żelaza, stali. I pełno ludzi w każdym wagonie” […]. A w jednym dzieci jadą na kolonie.

Tak właśnie było 1 lipca, kiedy z kieleckiego dworca grupa dzieci z Małego Oratorium, pod wodzą księdza Jerzego Szkierta, udała się na kolonie do Gdyni Orłowo.

Trójmiasto przywitało nas piękną pogodą, z której postanowiliśmy rychło skorzystać. Pierwsze przywitanie z morzem i zmęczenie po podróży sprawiło, że większość kolonistów grzecznie zasnęła w swoich domkach pod okiem wychowawców i animatorów.

Kolejne dni nas nie rozpieszczały. Wycieczki do Sopotu i na Hel upłynęły pod znakiem deszczu, ale pogoda nie przeszkodziła nam w dobrej zabawie. W Sopocie spacerowaliśmy po molo, które wybiega daleko w morze, osiągając długość 511,5 m! Ponadto podziwialiśmy Grand Hotel i spacerowaliśmy słynnym sopockim „Monciakiem”, gdzie naszą uwagę przykuł budynek nazwany Krzywym Domem. Zaś na Helu mieliśmy okazję zobaczyć, jak Agata zaliczała test sprawnościowy (i nie chodzi tu o żadną z naszych animatorek, tylko sympatyczną, nieśmiałą, ale jakże zdolną foczkę).

W końcu zaświeciło słońce, a my dalej w drogę, czyli kolejna wycieczka. Tym razem zwiedzaliśmy gdańską Starówkę. Drogą Królewską od Bramy Wyżynnej spacerowaliśmy ścieżkami historii aż do Zielonej bramy nad Motławą. Nie ominęliśmy także Neptuna oraz pokłoniliśmy się Panience z okienka. Gdy po raz drugi przyjechaliśmy do Gdańska, czekała nas nie lada atrakcja, a mianowicie rejs galeonami: „Lwem” i „Czarną Perłą”. Jak piraci pod wodzą kapitana Jerzego zmierzaliśmy na Westerplatte, mijając po drodze port i Stocznię Gdańską. Podczas rejsu słuchaliśmy historii tych miejsc. Czas umilał nam też prawdziwy korsarz, który zabawiał nas przepięknymi szantami.

Kolonia w Gdyni to nie tylko czas wycieczek i plażowania. Oprócz licznych atrakcji turystycznych mieliśmy czas na film, spotkania w grupach, dyskoteki, ogniska i oczywiście wspólną modlitwę. To, co dobre, szybko się kończy. Smutno było wyjeżdżać z Trójmiasta. Żegnaliśmy się z morzem z nadzieją, że w przyszłym roku znowu będziemy mogli stawiać zamki na piasku nad naszym pięknym Bałtykiem.

Agata Wesołowska